piątek, 15 sierpnia 2014

Punkt "G"astronomiczny znów połechtany

Być może pamiętacie jeszcze moją recenzję pszczyńskiego bistro Punkt "G"astronomiczny, które miałam okazję odwiedzić w marcu. Tak się złożyło, że od tego czasu mam kontakt z fantastyczną ekipą tego miejsca i kiedy lokal postanowił uaktualnić swoje fantastyczne menu, zostałam zaproszona na jego przedpremierową degustację. Czy mogłabym odmówić takiemu zaproszeniu? Oczywiście, że nie!
Kiedy przyjechałam do Pszczyny, w bistro powitał mnie sam szef kuchni w całej swojej utalentowanej krasie. Nie da się ukryć, że Marek Furczyk ma niespotykany dar do łączenia smaków i tworzenia atrakcyjnych zarówno dla podniebienia, jak i dla oczu potraw, a kreatywny umysł pcha go ku ciągłym eksperymentom. Tego wieczoru mieliśmy spróbować wielu z nich - a kiedy piszę, że wielu, to mam na myśli prawdziwy ogrom nowych kulinarnych doznań.

Na pierwszy rzut poszły oczywiście napoje, a mianowicie fantastyczne bezalkoholowe koktajle na bazie herbaty. Wszystkie miały fantazyjne nazwy i orzeźwiający smak. Idealne na ochłodę w gorące dni! Oprócz tego raczyliśmy się "G" łoter - czyli wodą mineralną w świetnych firmowych butelkach.
A potem się zaczęło. Ach, czegóż to ja nie jadłam tego dnia! Najpierw oczywiście przystawki, a zatem roladka z boczku z domowymi piklami, cebulą czerwoną, papryką i wędzonym czosnkiem, a także harynki śledziowe z grzankami. Obie po prostu fenomenalne w smaku i cudownie podane.
Potem otrzymaliśmy zupy. Dwie świetnie przygotowane zupy, a ja przecież nie jestem wielką fanką zup. Najpierw krem z marchewki - dobrze przyprawiony, nieco orientalny, bardzo smaczny. Jednak szczególnie trudno było się oprzeć cudownej zupie serowej z grzanką oraz gruszkową musztardą - pyszne, kremowe niebo w gębie! Polecam Wam szczerze, absolutny "must taste".
Następnie dania główne. Mnóstwo dań głównych, z każdego po troszeczku, żeby popróbować wszystkiego. Po raz pierwszy miałam okazję jeść na przykład policzki wołowe. Coś niesamowitego, delikatne, pełne smaku mięso, absolutnie zachwycające. Była także świetna, delikatna polędwiczka wieprzowa sous vide w sosie z wędzonego czosnku - naprawdę robiła wrażenie. A jeśli ktoś nie ma ochoty na klasyczne danie, może skusi się na porządnego burgera? W Punkcie "G"astronomicznym można spróbować fajnego burgera z pieczarkami w towarzystwie krążków cebulowych i ogórkowego ketchupu. Co prawda nie pobił innej propozycji tego bistro - "G" Cheese Bacon Burgera - ale być może stanie się Waszym faworytem?
Jeśli nie jecie mięsa, absolutnie nic straconego - pan Marek zadbał także o fantastyczne dania rybne. Czy jedliście kiedykolwiek sandacza pieczonego na makaronowym gradzie z posypką ziołową i dipem chrzanowo-jajecznym? Jeśli nie - wierzcie mi, warto. Do wyboru jest też filet z okonia z kurkami, szalotką i sosem z palonego masła. Dla każdego coś dobrego!
Były też desery, bo jakże mogłoby ich nie być! I oba szczerze Wam polecam, bo są świetne. A są to propozycje iście letnie, lodowe. Herbaciane lody Earl Grey z jabłkowym puree oraz sorbet truskawkowy z jogurtowym kawiorem zachwyciły nas wszystkich i stanowiły doskonałe ukoronowanie wieczoru. Do tego jeszcze pyszna kawa, parzona na sposób alternatywny, którą pochwalić się może Punkt "G"astronomiczny - i kulinarny orgazm gotowy! ;-)
Lubię to miejsce, lubię ludzi, których tam spotkałam. Ale nigdy bym Wam go nie polecała, gdybym naprawdę nie lubiła tamtejszego jedzenia. Jest naprawdę smacznie i różnorodnie, jest możliwość spróbowania czegoś zupełnie nowego - macie pewność, że zjecie tam coś, czego nie macie na co dzień. Dania jak z eleganckiej restauracji w niezobowiązującym klimacie bistro-baru. Bez zbędnego nadęcia, za to z pełną satysfakcją na koniec posiłku. Dla mnie bomba!

środa, 6 sierpnia 2014

BlogerChef - dzień II - retrospekcja

Ostatnio dzieliłam się  z Wami wrażeniami z finału konkursu Blogerchef, który odbył się miesiąc temu w Jachrance, dziś za to opowiem Wam, co działo się w niedzielę. A działo się naprawdę wiele - organizatorzy zadbali, żeby podczas Pikniku Kulinarnego ani przez chwilę się nam nie nudziło.
Chociaż wydarzenie otwarte było dla ludzi z zewnątrz, skorzystali na nim przede wszystkim blogerzy, którzy mieli okazję uczyć się od wspaniałych kucharzy, którzy prowadzili odbywające się przez cały dzień warsztaty. 
Szczególnie zachwyciły mnie warsztaty tworzenia przekąsek sponsorowane przez firmę Ole, a prowadzone przez szefa kuchni hotelu Szafran - Dawida Pietrasza. Zawsze byłam fanką takich drobnych przekąsek, ale nigdy w życiu nie widziałam i nie jadłam małych dzieł sztuki! Były absolutnie niesamowite: piękne i pyszne. 
Następnie znikłam na warsztatach wypiekowych, podczas których razem z prowadzącym je Piotrem Chylareckim uczyliśmy się, jak zrobić pyszne owoce zapiekane w czekoladowym kremie patissiere. Fantastyczna zabawa i okazja do spróbowania takich ciekawostek, jak np. piasek (lub też ziemia) z białej czekolady.
Jednocześnie w namiocie odbył się konkurs z marką POSTI, w którym udział wzięły osoby wyłonione wcześniej w pierwszym jego etapie na Facebooku. Wygrało miętowo-bananowe brownie Darii Diering (www.trufelkowo.blogspot.com), której prywatnie bardzo kibicowałam.  
W czasie pikniku odbyło się także spotkanie Przyjaciół Winiary, którzy pod okiem Jerzego Pasikowskiego przygotowywali różne fantastyczne dania: np. terrinę z grillowanymi warzywami, pyszne ryby w marynatach czy sos z chłodnika. 
Kolejnym wydarzeniem było gotowanie z wykorzystaniem piwa, które zaprezentował Marek Mocny - dyrektor gastronomii hotelu Poziom 511. Nie jestem wielką fanką piwa, ale duszona w piwie wołowina czy naleśniki z jego wykorzystaniem były naprawdę interesującymi propozycjami! 
Zdecydowanie najpopularniejszym z prowadzących warsztaty był Jan Kuroń, który na stoisku firmy Fit&Easy przygotowywał wariacje na temat sałatek. Nie jestem wielką fanką sałatek, więc nie zostałam długo, ale fajnie było poznać kilka trików i przekonać się, że p. Jan to naprawdę bardzo sympatyczny, pełen pasji człowiek.
Oprócz tego grillowanie z Sokołowem, degustacja piw browaru Amber czy pyszne owocowe lody Patiserka.pl - taka moc kulinarnych atrakcji, że nie sposób było spróbować wszystkiego!
Kiedy zostałam zaproszona na weekend w Jachrance, wiedziałam, że będzie fajnie. Nie spodziewałam się jednak, że może być aż tak fajnie! Miałam okazję poznać nowych wspaniałych ludzi, ciekawe smaki i spędzić najlepszy kulinarny weekend w moim życiu! Bardzo dziękuję organizatorom - Kasi i Markowi - którzy odwalili kawał dobrej roboty. Jesteście wielcy i mam nadzieję, że nie stracicie zapału do jednoczenia kulinarnej blogosfery podczas tego typu wydarzeń!

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

BlogerChef - dzień I - retrospekcja

Aż trudno uwierzyć, że od fantastycznego kulinarnego weekendu BlogerChefa, który miałam okazję przeżyć w Jachrance pod Warszawą, minął już prawie miesiąc! Jak ten czas szybko biegnie - to wręcz niesamowite. Ale wspomnienia wcale się nie zatarły, bo czegoś tak fantastycznego po prostu nie da się zapomnieć. Tyle emocji, smaków, fantastycznych ludzi - dla takich wydarzeń warto być blogerem!
Bloger Chef to konkurs dla blogerów kulinarnych, którzy współzawodniczą nie tylko o zacny tytuł, ale także o cenne nagrody. Tegoroczny finał odbył się w Windsor Palace Hotel w Jachrance - przepięknym czterogwiazdkowym hotelu, w którym mieliśmy okazję zamieszkać. 
Prawdę mówiąc, zupełnie nie spodziewałam się, że konkurs będzie stał na tak wysokim poziomie. Dania, które zaprezentowali uczestnicy, spokojnie mogłyby uświetnić menu każdej porządnej restauracji. Nikt nie szedł na łatwiznę, choć dania należało przygotować od podstaw, co na pewno nie ułatwiało sprawy. 
W ramach pierwszego zadania każdy uczestnik musiał w ciągu godziny przygotować cztery porcje swojego popisowego dania. Martyna Sobka (www.smakiempisany.blogspot.com) przygotowała wątróbkę drobiową z sosem wiśniowym i puree ziemniaczano-jabłkowym z duszoną modrą kapustą, Karolina Żelasko (www.kuchniasmakoszy.blogspot.com) kopytka z bobu z sosem miętowo-bazyliowym, Anna Kosterna-Kaczmarek (www.czosnekwpomidorach.blogspot.com) stek z sosem z wątróbek z czerwonymi porzeczkami, Paweł Urbański (www.kuchniaslonia.blogspot.com) perliczkę w zatarze, a Joanna Kozłowska (www.na4widelce.blogspot.com) comber jagnięcy z sosem figowym z porto oraz puree z groszku i pietruszki. Wszystkie potrawy były naprawdę wyśmienite i pięknie podane. Przy odrobinie szczęścia każdej z nich można było spróbować i nie da się ukryć - doznania smakowe nie z tej ziemi!
Drugi etap to tzw. „black box”. Uczestnicy znaleźli w czarnym pudełku dwa składniki, a następnie w ciągu trzech minut musieli dobrać do nich pozostałe, które razem miały stworzyć pełne danie. Według mnie - najtrudniejsze zadanie konkursu. Nie wyobrażam sobie w tak krótkim czasie wpaść na pomysł na potrawę, która zachwyci wybredne podniebienia jurorów, zwłaszcza że same składniki nie były szczególnie proste do wykorzystania: mielony imbir i suszona żurawina. Mimo to uczestnicy stanęli na wysokości zadania. Nie pamiętam wszystkich potraw, ale jedno z nich zachwyciło mnie szczególnie - kaszanka z żurawiną i gruszką w wykonaniu Asi. Mówię Wam, cudowne połączenie, które zdecydowanie powtórzę kiedyś w domu.
Po zakończeniu części konkursowej odbyły się warsztaty z syfonami. To naprawdę bardzo ciekawe, na ile różnych sposobów można wykorzystać to urządzenie! Z pewnością chciałabym mieć jedno z nich w swojej kuchni.
Ogłoszenie wyników miało miejsce podczas uroczystej kolacji. W zasadzie wszyscy od początku obstawiali, że wygra Ania albo Paweł. Po cichu kibicowałam Ani, ale to jednak Paweł zaskarbił sobie uznanie szacownego jury. Paweł Urbański tegorocznym BlogerChefem! :-)
Na zakończenie tego pełnego wrażeń dnia zafundowano nam kolejną atrakcję: dwa niesamowite pokazy kulinarne. Podczas pierwszego z nich mieliśmy okazję obserwować, jak przygotowuje się... owady! Podobno to właśnie jedzenie przyszłości, więc być może warto to wiedzieć, ale ja jednak nie jestem przekonana do takiego źródła białka. Co prawda skosztowałam małego mączniaka (chrupiący, bez żadnego konkretnego smaku) i kawałek mięsa skorpiona, ale świerszcz i jakiś chrząszcz nie przeszłyby mi już przez gardło. Drugą atrakcją był natomiast fantastyczny pokaz kulinarny szefa kuchni hotelu Windsor. Do dziś pamiętam przepyszny chłodnik z pieczonych z tymiankiem buraków, który miał cudowny kolor głębokiej fuksji i zdecydowanie wejdzie do mojego prywatnego menu. 
Tak oto skończyła się sobota pamiętnego weekendu w Jachrance. A przed nami było jeszcze więcej atrakcji przewidzianych na niedzielę, o czym w następnej notce już jutro.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
ZDJĘCIA I TEKSTY MOJEGO AUTORSTWA - CHYBA, ŻE ZAZNACZONO INACZEJ. LINKUJ, JEŚLI KORZYSTASZ. Obsługiwane przez usługę Blogger.